„Depresja” stała się w ostatnich czasach słowem popularnym, którego znaczenie bardzo się rozszerzyło i stało się workiem, do którego wrzuca się wszystko, co otarło się gdzieś o smutek. Oczywiście istnieje depresja jako jednostka kliniczna opisująca stan wymagający leczenia, ale ma on jasno określone kryteria diagnostyczne m.in. co do czasu trwania czy liczby symptomów w sferze zarówno psychicznej, jak i fizycznej. Wydaje się, że terminologia medyczna zbyt mocno zaczęła być obecna w codziennym życiu i poprzez to pojawiła się tendencja do wyolbrzymia naturalnych zjawisk psychicznych i patologizowania ich. Jeśli przez kilka dni czuję się smutna i nic mi się nie chce, to jeszcze nie oznacza, że mam depresję. Nastrój przedstawiony w formie wykresu, jak długo żyjemy, nie przyjmuje postaci linii prostej, podobnie jak wykresy innych funkcji życiowych. Pewne jego wahania i fluktuacje są zjawiskiem normalnym. My ludzie, jako część świata, w jakimś stopniu podlegamy wpływowi większych rytmów przyrody np.: zmian pogody, pór roku, a my kobiety też zmianom uwarunkowanym hormonalnie, czyli rytmem miesięcznym. Nie znaczy to, że mamy sobie złe samopoczucie tłumaczyć zawsze niekorzystną pogodą czy zbliżającą się miesiączką, ale na pewno warto przyglądać się takim prawidłowościom i dostrzegać pewne zależności. Taka wiedza daje pewne zrozumienie i obniża poziom lęku, że dzieje się ze mną coś dziwnego i niepokojącego. Pokazuje też, że nieprzyjemny stan, który odczuwam obecnie, nie będzie trwał wiecznie, bo zmiana wewnątrz ciała czy też warunków atmosferycznych przyniesie zmianę nastroju.
Smutek jest jedną z wielu emocji, w jakie wyposażyła nas natura, i mamy jak najbardziej prawo go odczuwać. W pewnych sytuacjach za nieadekwatny czy chorobowy można by wręcz przyjąć jego brak, jak np. w sytuacji śmierci bliskiej osoby. I znów żałoba nie jest depresją czy inną chorobą. Jest przejawem zdrowia psychicznego, oznacza zdolność do angażowania się emocjonalnego i tworzenia więzi. Jest czasem trudnym, ale normalnym i normalny jest odczuwany smutek, potrzeba płaczu, wspominanie bliskiej osoby, żal. W żałobie potrzebujemy czasu i wsparcia bliskich, żeby przejść przez proces akceptacji straty kogoś, kogo kochaliśmy. Erozja więzi społecznych, samotność i pośpiech życia często jednak obecnie sprawiają, że nie mamy dobrych warunków do naturalnego i zdrowego przechodzenia przez żałobę. Dopiero wtedy, gdy smutek jest wielki i zalewający przez dłuższy czas, uniemożliwia normalne funkcjonowanie, pojawiają się myśli samobójcze, chęć podążenia za osobą zmarłą, wówczas można mówić o stanie wymagającym leczenia.
To, że nie każdy smutek jest depresją i nie każdy wymaga leczenia w medycznym tego słowa znaczeniu, nie oznacza, że nic nie możemy robić dla naszego nastroju i dobrego samopoczucia i że nie jesteśmy za nie w jakimś stopniu odpowiedzialni. Na to jak się czujemy psychicznie, duży wpływ ma to, jak żyjemy i jak myślimy o sobie i o innych ludziach.
Bliskie relacje chronią przed depresją
Jesteśmy znacznie mniej zagrożeni obniżeniem nastroju, jeśli tworzymy i pielęgnujemy związki i relacje z ludźmi. Samotność i izolacja sprzyjają smutkowi. Jesteśmy istotami społecznymi i w większości potrzebujemy kontaktu z innymi ludźmi – spotkania, rozmowy, wspólnego działania. Każdy sukces cieszy bardziej, jeśli możemy się nim z kimś podzielić i wspólnie świętować, a z kolei z trudnościami również łatwiej sobie radzić, jeśli możemy robić to z kimś i dostać wsparcie. Warto poznać lepiej swoją sieć relacji społecznych. Jak ją oceniam, co mi w niej odpowiada, a co chciał(a)bym zmienić? Może do kogoś się zbliżyć, zacieśnić kontakt, więcej czasu spędzać razem, może odświeżyć jakąś zaniedbaną znajomość, a może w ogóle potrzebuję tę sieć rozbudować, zaludnić i zaprosić do niej nowe osoby. Chodzi oczywiście o realnych, żywych ludzi, a nie znajomych z portali internetowych. Jeśli istnieje jakaś trudność w tym obszarze, warto się jej bliżej przyjrzeć – czy wynika z nieśmiałości, czy z negatywnego myślenia o sobie (mnie i tak nikt nie polubi), czy o innych (nikomu nie można ufać, już nie ma prawdziwych przyjaciół itp.), czy z braku umiejętności społecznych, takich jak rozmawianie, nawiązywanie kontaktu, których można się przecież nauczyć. Warto dostrzegać i cenić ludzi, którym coś zawdzięczamy, którzy nam coś ważnego dali, pomogli zdobyć cenne umiejętności, przyczynili się do naszego rozwoju i być im wdzięcznym, jak również widzieć ludzi, w których życie my wnieśliśmy znaczący wkład, których wspieramy, uczymy. Troszczenie się o kogoś (partnera, dziecko, zwierzę) bardzo korzystnie wpływa na nasze samopoczucie. Warto zaangażować się w życie, działanie, robić coś z kimś, dla kogoś i robić to z miłością.
Poznaj swoje myśli i okiełznaj je
Kolejnym wymiarem, którym warto się zająć, jest poznanie własnych myśli, przekonań i schematów poznawczych. Najczęściej jest tak, że to nie zewnętrzne wydarzenia powodują, że się źle czujemy, ale sposób, w jaki je przetwarzamy i interpretujemy. Czyli mówiąc potocznie mamy skłonność do tego, żeby się dołować sposobem, w jaki myślimy. Najważniejsze dla naszego samopoczucia są myśli o sobie, innych ludziach i przyszłości. Niebezpieczne jest deprecjonowanie siebie, myślenie i mówienie o sobie bez szacunku, podkreślanie niepowodzeń i pomijanie sukcesów, używanie pod swoim adresem obraźliwych słów. Warto sprawdzić, czy w sposób, w jaki mówię do siebie, zwracał(a)bym się do kogoś, kogo kocham. Jeśli nie, to jest tu obszar do zmiany i działania. W myśleniu o świecie i innych ludziach też możemy dostrzec groźne zwiastuny tego, że możemy się źle poczuć. Wyobrażenia świata i innych ludzi jako wrogich, nieprzychylnych, na których nie można liczyć zdecydowanie nam nie służy. Wspiera izolację, a w konsekwencji smutek. I w końcu przyszłość – ważna jest umiejętność dostrzegania możliwości zmiany, nadzieja na poprawę. Łatwiej zaakceptować bieżący trudny czas, jeśli zakładamy, że się skończy. Jeśli oczekujemy dalszych niepowodzeń i powielania problemów, może to zadziałać jak samospełniająca się przepowiednia. W poznaniu swoich przekonań, założeń i schematów poznawczych oraz zmianie ich na takie, które będą służyły dobremu życiu, bardzo pomocna jest psychoterapia.
Zaopiekuj się sobą
Jeśli mam zły nastrój warto się zastanowić, co się ostatnio wydarzyło, czy rzeczywiście mój smutek jest adekwatny, czy mogę kogoś poprosić o pomoc i wsparcie, czy mogę sam sobie udzielić wsparcia, zaopiekować się sobą, sprawić sobie przyjemność. Jeśli mamy dobre wspomnienia z dzieciństwa związane z osobą rodziców, dziadków czy kogoś z dalszej rodziny, kto potrafił się nami zająć i pocieszyć nas w trudnej sytuacji, to warto się do tych doświadczeń odwołać i znaleźć w sobie taki uwewnętrzniony, opiekuńczy aspekt. Na pewno szkodzi złość i wyrzuty pod własnym adresem, a służy troska i czułość. Czasem pomaga też wyobrażenie sobie, co powiedział(a)bym, zrobił(a)bym dla kogoś bliskiego w podobnej sytuacji, i zrobienie tego dla siebie.
Jeśli natomiast nic obiektywnie zasmucającego się nie wydarzyło, to warto przyjrzeć się właśnie swoim myślom i przekonaniom. O czym i w jaki sposób myślałam, zanim poczułam się smutna? Czy to zdarzyło się pierwszy raz, czy często tak się zdarza, że jeśli myślę w ten sposób, to potem źle się czuję? Wówczas warto te myśli prześwietlić, sprawdzić, czy są choć w części adekwatne do rzeczywistości, czy są tylko nawykowym stylem myślenia służącym samoudręczeniu. Jeśli są w nieuzasadniony sposób oskarżające, to warto znaleźć na nie celną ripostę. Warto też uczyć się dystansu do nich, spokojnego ich przyjmowania, nietraktowania jak najwyższej prawdy. Myśl, to tylko myśl, jeśli się do niej zbytnio nie przykleimy i nie zaczniemy jej analizować, to odejdzie, popłynie dalej. Umiejętność obserwacji myśli, dostrzegania ich bez oceniania i analizowania, pozwala im płynąć dalej i uwalnia nas od ich wpływu na nasze samopoczucie.
Narzekanie versus postawa wdzięczności
Dla dobrego nastroju warto z pozycji stałego narzekania i niezadowolenia przejść do pozycji wdzięczności. Narzekanie wydaje się być problemem wynikającym z dobrobytu. Jeśli mamy mało, to cieszy nas to, co mamy, i jesteśmy za to wdzięczni. Powyżej jakiejś granicy posiadania postawa wdzięczności często się gubi i pojawia się poczucie stałego niedosytu. Dlatego ważna jest świadomość wszystkiego, co mam, zarówno w płaszczyźnie materialnej, jak i relacyjnej, emocjonalnej i intelektualnej, zobaczenie, jak mnie to bogaci i wspiera w codziennym życiu, i że mogę być za to wdzięczny, a przede wszystkim, że mogę z tego codziennie korzystać, żeby dobrze i szczęśliwie żyć. Dobrą praktyką jest dostrzeżenie każdego dnia trzech rzeczy, za które mogę być wdzięczna. Zarówno sobie – co dobrego, wartościowego dziś zrobiłam dla siebie lub świata, jak i innym ludziom – co inni zrobili dla mnie dziś dobrego, jak wzbogacili moje życie.
Potrzeby fizjologiczne a nastrój
Nie można też zapominać, że na samopoczucie i nastrój bardzo duży wpływ ma nasza kondycja fizyczna, a więc ilość snu, jakość, ilość i regularność spożywanego jedzenia, równowaga między pracą i odpoczynkiem, a w końcu też systematyczny wysiłek fizyczny. Ruch sprzyja powstawaniu w mózgu endorfin, naturalnych substancji szczęścia. Daje też świadomość ciała, lepsze osadzenie w nim, zaufanie do niego, poczucie wzrastającej siły, mocy i własnej skuteczności, a więc to, co składa się na dobre samopoczucie.
Jeśli chorujemy na depresję, powinniśmy się leczyć, ale jeśli po prostu chcemy się czuć lepiej, to warto o to zadbać i wziąć na siebie tę odpowiedzialność. Wewnętrzne ulokowanie kontroli, poczucie, że coś mogę zrobić, że mam wpływ na swoje życie i to, jak się czuję, już samo w sobie zapobiega obniżeniu nastroju.